Lot z Londynu, czyli nigdy więcej LOT

Samolot LOTu Boeing 737-400, jedna z maszyn eksploatowanych od 1992r.

Pasażerowie trzymają skrzydła, fotele, ciśnienie i temperaturę. Brakowało mi tylko, żeby silnik był przyczepiony na taśmę klejącą. Zresztą może i był, ale bezbarwną.

Teoretycznie Boeing, więc nie przypuszczałam, że coś może być nie tak. Okazało się, że fotele się same rozkładały, każdy fotel rozumiał „pozycję pionową” zupełnie inaczej. Nie domykające się schowki nad fotelami, nie trzymające się podłokietniki. W podłokietnikach nawet były jeszcze popielniczki, więc samolot musi pamiętać czasy kiedy się paliło na pokładzie… Brudny i w środku i na zewnątrz. Poczułam się jak bym wsiadała do jakiejś linii 3-go świata. Zasłonki pomiędzy „biznes” a „ekonomiczną” powyrywane z żabek na szynie. Szynie od której odłaziła farba i która (szyna) nie do końca wiem na jakiej zasadzie jeszcze trzymała się na swoim miejscu.

Wyjścia ewakuacyjne (czyli okna) obsadzone w płycie z dykty, posklejanej jakąś żywicą, powyginanej, obsmarowanej białą farbą… w kolorze zupełnie innym niż reszta samolotu.

Stewardessy smutne, zmęczone i w brudnych mundurkach. Nawet sprzęt do pokazywania procedur bezpieczeństwa brudny (kamizelki i pasy).

Jedyne, co mnie pocieszało, to mimo, że Polska fantazja jak widać pozwala latać nawet na drzwiach od stodoły, to przecież musieli go sprawdzić na Heathrow, że jednak jakieś tam normy spełnia. Inaczej by go przecież chyba w ogóle nie przyjęli, o wypuszczeniu z powrotem nie wspominając. Tylko wiara w brytyjskich techników trzymała mnie przy życiu.

Siedział koło mnie amerykanin i na dzień dobry przed startem powiedział „We’re not gonna make it”.

Na koniec, ponieważ lądowaliśmy znad Piaseczna, trzeba było oblecieć lotnisko dookoła i zawrócić, pilot zaczął zakręcać na wysokości jakieś 200-300m nad ziemią, tak że widziałam ludzi na chodnikach. Nie znam się na lataniu, domyślam się, że to jest dopuszczalne, ale osobiście myślę, że powinno się takie rzeczy robić jednak ciut wyżej (wszystkie wcześniejsze samoloty manewrowały znaaaacznie wyżej), przez wzgląd na stres ludzi na pokładzie – a widziałam że nie tylko ja dostałam ciśnienia 800/600.

Po kilkudziesięciu godzinach lotu sądziłam, że ten ostatni będzie już z górki i nic mnie nie ruszy. Ale jak go zobaczyłam, to naprawdę miałam wątpliwość czy lecieć, czy nie uciekać z pokładu. Na szczęście tym razem się udało, ale jak już wylądował, to miałam tak miękkie kolana, że dłuższą chwilę nie mogłam wstać, żeby wysiąść. Naprawdę zrobiło mi się słabo.

Biorąc pod uwagę, że Heathrow, tak jak Frankfurt, to jedno z najbardziej przesiadkowych lotnisk w Europie, to muszę przyznać, że LOT wystawia sobie i Polsce wizytówkę średnią.